Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/500

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   458   —

starać się o inne z sąsiednich farm i w tym celu wysłali w różne strony odpowiednią liczbę ludzi. Jan tymczasem wraz ze swymi ludźmi zajęli się usunięciem śladów wczorajszej walki, poczem zwołał sąd nad Czembą.
Kafr miał minę bardzo pokorną, przeczuwając, że nic dobrego go nie czeka. Był jednak o tyle mądry, że zeznawał zupełnie szczerze, powtarzając prawie to samo, co już przedtem powiedział był mnie. O dalszych planach Sikukuniego nie umiał dać żadnych wyjaśnień.
Wina jego nie ulegała żadnej wątpliwości, i większa część Boerów była za tem, ażeby szpiega skazać na śmierć, czemu jednak sprzeciwił się stanowczo Jan, a i ja przyłączyłem się do opozycyi. Wszak Czemba działał w dobrej wierze, z polecenia swego króla, któremu przecie nie mógł okazać nieposłuszeństwa, za co zresztą groziła mu straszna śmierć. Pozatem Kafr przyznał sam, że Sikukuni jest złym człowiekiem, a Sami dobrym. Wreszcie na prośbę Mietje wstawił się za podsądnym i Sami. Wobec tego wszystkiego Boerowie zmiękli ostatecznie dla winowajcy i postanowiono tylko zatrzymać go w więzieniu aż do ukończenia wyprawy.
Nastąpiły przygotowania do wyprawy w góry dla przejęcia transportu. Gdyby się rzecz udała, to cały oddział postanowił nie wracać na farmę, lecz odstawić transport wprost do wojsk boerskich, gromadzących się po przeciwnej stronie gór.
Farma okazała się doskonale zaopatrzoną w zapasy żywności, i wystarczyło ich najzupełniej dla całego naszego oddziału, który, ruszając w drogę, wyglądał, jak jakaś wielka ekspedycya naukowa w głąb czarnego kontynentu.
Jakkolwiek można było przypuszczać z całą niemal pewnością, że Sikukuni nie poważy się raz jeszcze napastować farmę Helmersów, gdyż, dwa razy odparty ze stratą w ludziach, nie miałby już ani ochoty, ani nawet czasu na ponowne próby, — jednak dla