Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/477

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   435   —

— Nie, toby za długo trwało. Przeczytam wam na głos.
I uczyniwszy to, poruszył niezwykle wszystkich.
— Jak pan wpadłeś na pomysł odczytania tego listu? — zapytał mię Uys.
— Mozoliłem się dość, no i jakoś wkońcu trafiłem.
— A gdzie pan to znalazłeś?
— Dowiesz się pan później. Teraz zaś proszę przeczytać jeszcze coś.
Odkręciwszy rurkę lornetki Anglika, wyjąłem stamtąd papier i oddałem Uysowi. Gdy zaś znowu zaczęto wypytywać mię o wyjaśnienia, zwróciłem się do jeńca:
— Sir Grey, proszę zdjąć czapkę i dać ją tym panom.
Anglik posłuchał bez najmniejszego oporu, a Uys począł szybko pruć podaną czapkę.
— Jest odpis listu, i to zupełnie wierny — rzekł, przebiegłszy oczyma znaleziony w czapce papier. — Ślicznie! Ale niechże mi pan powie, w jaki sposób pochwyciłeś tak ważną osobę do niewoli?
— Spotkałem tego Anglika u Sikukuniego.
— Co? u Sikukuniego? — odezwali się prawie wszyscy naraz, a nawet Sami, który dotychczas siedział spokojnie.
— Mnie się zdaje, że pan się myli — ozwał się ten ostatni. — Sikukuni znajduje się po tamtej stronie gór.
— A ja zapewniam, że Sikukuni znajduje się w pobliżu — rzekłem stanowczo.
Na te słowa Boerowie zerwali się na równe nogi.
— Chyba pan żartuje... Gdzieżby?...
— Jeśli nie wierzycie, to mogę was przekonać. Sikukuni był tak uprzejmy, że nawet odwiedził osobiście farmę pana van Helmersa... Zamierzał zamordować tam jeffrouw, a Mietje zabrać do niewoli. Lecz przeszkodziłem mu w tem i udałem się następnie za jego tropem aż do lasu, do którego stąd można się dostać konno za niespełna trzy godziny.
— No, jeżeli moim chociażby włos z głowy