Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/427

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   385   —

ciorkami, nie wchodząc w przyczyny powstania tych przedmiotów. Czy to ma być historya? Ach, przepraszam! owszem, jest to historya, matka nowoczesnej polityki! A politycy umieją przedewszystkiem kłócić się i bić o owoce na drzewie, którego nie zasadzili i nie pielęgnowali. Ale zapewniam pana, że takie błędne założenie musi kiedyś pociągnąć na dno przepaści wszystkich, którzy opierają na niem swą potęgę i swoje prawo. A na miejsce tego założenia wejdzie inne, przez Boga nakreślone, któremu na imię — pokój. Wówczas zaś ludzkość przetopi miecze na pługi, na narzędzia rzemieślnicze, na machiny fabryczne, albowiem rządzić będzie światem nie siła, nie przemoc, lecz sprawiedliwość i miłość wzajemna. Do tego oczywiście bardzo jeszcze daleko, ale...
Urwał nagle i zasępił się, jakby sercem jego targnęła bezsilna rozpacz na myśl, że nie doczeka owej pięknej epoki w życiu ludzkości. Uszanowałem to milczenie, nie mówiąc nic czas dłuższy, dopóki on pierwszy nie ozwał się, ale już innym tonem:
— To, o czem mówiliśmy, tyczyło się przyszłości, mynheer. Ale czasby pomyśleć o chwili bieżącej. Chce pan tedy przedostać się na tamte strony gór; a czy ma pan adres osób, do których zwrócić się zamierza?
— Podróżuję zwykle „na chybił-trafił“, jak ptak przelotny, i skłaniam głowę tam, gdzie ochronę ku temu znajdę. W tym jednak wypadku mam istotnie adres do pewnej osoby.
— A więc poszukuje pan kogoś?...
— Żeby to było wyłącznym moim celem, nie powiem. Ale przypadkowo bawiąc niedawno u pewnej rodziny w Zelandyi, dowiedziałem się, że rodzina ta ma krewnych w Transwaalu, o których przez dłuższy czas nie doszła — żadna wiadomość do Europy. Otóż proszono mię, bym się dowiedział o tych krewnych, gdy będę tutaj.
— Jak się nazywają?
— Van Helmers.