Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   367   —

Długo szukaliśmy zaginionego kipus, ale bez skutku, i radzi-nieradzi musieliśmy ostatecznie zrezygnować z olbrzymich skarbów Inkasów.
Po dwu godzinach wróciliśmy na górę, prowadząc ze sobą jeszcze owych strażników, którzy kręcili się po okolicy i teraz przystąpili już do nas bez obawy.
Sendador, pojednany z Bogiem, zapadł w omdlenie, a brat Hilario siedział obok niego. Zobaczywszy mnie, zakonnik rzekł skwapliwie:
— Sendador wyraził żal za grzechy, i Bóg mu je w swej niezgłębionej łaskawości odpuści.
Z rysów twarzy chorego można było wnioskować blizki już koniec. Charczał, męczył się, poczem na jeden moment odzyskawszy przytomność, uścisnął syna i zdołał jeszcze wyszeptać:
— Tam... leży... Juan Gomarra... Pogrzebcie go przy mogile brata, a obok... i mnie...
Niebawem zaczęło się konanie — i nawrócony grzesznik pożegnał się wreszcie z tym światem...
Odmówiliśmy nad zwłokami modlitwy, w których uczestniczyli również Indyanie, poczem cały nasz oddział udał się na dół na nocleg, ja zaś z młodym Sabuco i bratem Jaguarem przesiedzieliśmy całą noc w pobliżu zmarłego.
Na drugi dzień rano pogrzebaliśmy uroczyście zwłoki sendadora, Gomarry i kilku Chiriguanosów, którzy padli byli w bitwie, poczem opuściliśmy Pampa de Salinas.
Jeden tylko z towarzyszów był trochę z wypadków niezadowolony, mianowicie Pena, który innej śmierci życzył w duszy sendadorowi.
Przedtem nie wiedzieliśmy, że sendador miał syna. Że młody ten człowiek był niejako wspólnikiem czynów swego ojca, dowiedzieliśmy się tylko pobieżnie, reszta zaś była dla nas zagadką. Byłem bardzo ciekawy poznać przeszłość tego młodego człowieka, lecz proste uczucie ludzkości nie pozwalało mi otwarcie o to zapytać. Inni jednak pod tym względem nie mieli