Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   366   —

strzegł, że dotychczasowe jego życie było błędne i grzeszne.
— Jesteś bogaty — mówił do niego drżącym głosem sendador — i wiadomo ci, gdzie mienie nasze się znajduje. Ale wiadomo ci również, że do majątku doszliśmy drogą nieuczciwą, więc powinieneś zwrócić go tym, których skrzywdziliśmy. Uczyniwszy to, idź odtąd drogami prawemi z wiarą w dobroć i miłosierdzie Boże, a będzie ci darowane to, coś zgrzeszył. A i mnie też lżej będzie na tamtym świecie, gdy się przekonam, żeś istotnie usłuchał rad ojca, który w ostatniej chwili poznał swoje nieprawości i brzydzi się niemi... O! jakiż żal mię ogarnia, że nie mogę już sam naprawić zła, które wyrządziłem!...
Skrucha ojcowska wywarła na synu niezwykle silne wrażenie. Łzy z oczu otarłszy, tak umierającemu odpowiedział:
— Byłem ci zawsze posłuszny, ojcze, a więc i teraz takim będę. Jedna chwila tam, w nurtach jeziora, w pośród gniotącej mię kry solnej, wystarczyła, bym wszedł w siebie i poznał, co warte jest życie, zwłaszcza, gdy było ono pełne nieprawości. Przyrzekam ci więc, ojcze, że stanie się podług twej woli, i życie swoje poprowadzę inaczej.
— Dziękuję ci, synu najdroższy — odrzekł z uczuciem wielkiej ulgi umierający. — Usuń się teraz, bo chciałbym jeszcze pogadać z osobą duchowną.
Przejęty będąc do głębi serca uroczystością chwili, usunąłem się i ja na stronę, dając znak towarzyszom, aby mię naśladowali. Ich jednak mniej interesował tragiczny koniec sendadora, — myśli ich zwrócone były w innym kierunku, a mianowicie rozprawiali głośno, czy też nie dałoby się jeszcze odszukać jakim sposobem kipus. Może syn sendadora zgubił je jeszcze po drodze, nim załamał się pod wodę. Zwrócili się do mnie w tej sprawie, i musiałem zejść z nimi nad jezioro, pozostawiając jedynie przy umierającym brata Hilaria.