Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   339   —

lenia wskazówek, gdzie była zakopana butelka. Wiedząc to, może mi się uda wyśledzić nową skrytkę sendadora.
— Doskonały projekt! — podchwycił brat Jaguar.
— Bo myślę, że gdy sendador przekona się, iż mamy kipus w swem ręku, prędzej zgodzi się wydać i plany. Zresztą trzeba będzie zrewidować mu kieszenie, gdyż możliwe jest, że ma te dokumenty przy sobie.
Pena zrewidował natychmiast sendadora, lecz bez skutku. Drab naigrawał się z nas jeszcze cynicznie:
— Jacyż wy jesteście mądrzy! no, no! Tylko ja głupiec i noszę wszystko ze sobą.
Pozwoliłem mu gadać do woli i skinąłem na Gomarrę, by szedł wraz z Peną ze mną, co też uczynił, choć niechętnie. Znać było, że umysł ma zajęty planami działania na własną rękę.
Zeszliśmy na dół i niebawem przy pomocy Gomarry odnaleźliśmy poszukiwane miejsce. Butelki jednak już tam nie było. Spostrzegłem tylko wyraźne ślady ludzkie na piasku i wgłębienie, jakby od siedzenia.
Ślady były liczne i powikłane, więc niełatwą okazało się rzeczą natrafić na właściwy trop sendadora, któryby wiódł na miejsce nowej skrytki. Rozglądałem się dłużej wokoło, ale na razie bezskutecznie.
Przed nami leżało o kilkanaście ledwie kroków jezioro, pokryte grubą powłoką solną, która wskutek wiatrów i deszczów była spękana i tworzyła różnej wielkości płyty kry, spiętrzone w nieładzie. Na jednej z tych płyt spostrzegłem jakiś ciemny przedmiot i przy pomocy lornetki przekonałem się, że było to wydęte dno stłuczonej butelki; obok widniała maleńka grudka ziemi. Poszedłem zobaczyć to zblizka, ale też i na tem się skończyło.
Dopiero wracając na poprzednie miejsce, znalazłem rzecz bardzo doniosłego dla mnie znaczenia, a mianowicie kawałek nitki, zwisającej z liścia kaktusowego.
— Szkoda było zachodu — rzekłem do towarzyszów. — Sendador ma kipus przy sobie.