Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   263   —

i porządku, co widząc Pena, wmieszawszy się w grono tancerzy, począł ich uczyć skocznej polki — i przyznać trzeba — nauka w las nie poszła. Indyanie pojęli taniec po swojemu, a mianowicie tak, że podczas „wykonywania“ polki omal im nogi nie poodpadały.
Huczna ta zabawa przeciągnęła się do późnej nocy. Ci jednak, których przeznaczono na jutrzejszą wyprawę, udali się wcześniej na spoczynek, zarówno, jak i my. Czekała nas bowiem uciążliwa podróż już o brzasku dnia następnego.