Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   262   —

skoro zaś uda się to panu, wówczas w okolicach tutejszych zapanuje znowu między poszczególnymi szczepami Indyan przyjaźń i zgoda. Więc z tego względu i ze względu na dobro tutejszego kraju mam obowiązek być panu pomocnym. Proszę zatem nie mówić o wdzięczności względem nas; my winniśmy ją panu. Zresztą niema o czem mówić. Że zaś zbliża się chwila uroczystości z powodu zwycięstwa naszego nad wrogami, zapraszam pana na nią i mam nadzieję, że mi pan nie odmówi i zabawi się razem z nami bez troski o to, co będzie jutro.
Oczywiście musiałem skorzystać z tak serdecznego zaproszenia i uczestniczyć w uroczystości indyjskiej.
Zbytecznem byłoby opisywać ją szczegółowo. Ludziska, przepełnieni radością, że nareszcie będą mieli spokój przez czas dłuższy, jedli i pili w takiej obfitości, jak tego jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się widzieć. Najżarłoczniejsi po najedzeniu się bez miary tarzali się po ziemi i biegali umyślnie, aby się w nich „otrzęsło“ i aby mogli jeść dalej. Indyanin zniesie łatwo głód, ale skoro się raz dorwie do jedzenia, wówczas pożera tyle, że wprost dziwnem jest, jak organizm ludzki wytrzymać może tak srogi i bez miłosierdzia zadany mu gwałt.
Nie obeszło się oczywiście podczas tej bakchanalii bez muzyki. Mój ulubieniec, specyalista w dmuchaniu w olbrzymią fujarę, usadowił się niedaleko mnie, pragnąc widocznie uraczyć mię najbardziej ze wszystkich swą „muzyką“. Kiedy jednak dosyć mi już jej było, odciąłem kawał soczystej pieczeni i włożyłem go memu „artyście“ do ust w nadziei, że może chociaż na chwilę przestanie koncertować. Gorliwy jednak muzykant wypchał sobie usta mięsem z jednej strony i grzmiał na swym instrumencie dalej, jak lokomotywa ciężarowego pociągu.
I jeszcze jedno. Skoro było co jeść, pić i grała muzyka, to jakżeż mogło obejść się bez tańca? Tańczono więc na swój „narodowy“ sposób bez żadnego taktu