Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   224   —

nim niepostrzeżenie, aby się dowiedzieć, dokąd i w jakim celu podąża. Wiadomość ta byłaby dla nas rzeczą o wiele ważniejszą.
— Jakto? Przecie w takim razie mógłby nas zobaczyć napewno...
— Nicby to nie szkodziło; niechby zobaczył. Nim jednak wróciłby do obozu i zdał sprawę ze wszystkiego, my moglibyśmy za ten czas otoczyć obóz ze wszystkich stron. Głownem więc pańskiem zadaniem jest niepokazywać się tak długo, jak długo nie będziemy gotowi do działania. Ponadto, gdyby panu wypadło oddalić się z tego miejsca, to musisz je pan dobrze sobie zapamiętać, aby je znaleźć później bez straty czasu, gdyż nie bylibyśmy w możności oczekiwać tu na pana całemi godzinami.
— No, nie przypuszczam, abyś pan posądzał mię o brak zmysłu oryentacyjnego w terenie. Niechże się pan już nie zatrzymuje.
Obułem się znowu i pobiegłem ku wsi, gdzie z wielką niecierpliwością oczekiwano mego powrotu. Desiérto był o tyle przezorny, że przygotował wszystko do natychmiastowego wymarszu.
W krótkich słowach wydałem ostatnie zarządzenia, które opierały się na tem, że ja miałem iść na czele, a reszta dla uniknięcia zgiełku miała postępować „gęsiego“. Ponieważ po drodze można się było spodziewać spotkania z wywiadowcami, wybrałem kierunek nieco okrężny.
Prowadzenie ludzi w ciemności przez step, na którym niema żadnych osobliwych punktów oparcia, jak n. p. drzewa, krzaki lub tym podobne, nie należy do rzeczy łatwych. Wskutek jednak ciągłego przebywania w puszczy zmysł oryentacyjny wyrabia się w człowieku do tego stopnia, że potrafi on bardzo łatwo trzymać się wytkniętego kierunku. Co do mnie — miałem przed sobą dostateczne w tej mierze doświadczenie, więc przybyłem na określone miejsce bez najmniejszego zboczenia, tak, jakby to było w dzień biały.