Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   189   —

domo przecie, że zapuszczają się oni nawet w bardzo dalekie okolice umyślnie w tym celu, aby porywać zamożniejszych ludzi i następnie wymuszać za nich wysokie sumy okupu. Bardzo być może, że Horno, znalazłszy się w ich szponach, poinformował ich o stanie majątkowym starego i o tem, że byłby on skłonny zapłacić zań okup... Kto wie, czy i sendador wskutek tej właśnie informacyi nie przedsięwziął wyprawy na Tobasów, by zrabować im wszystko, co mają.
— Wszystko to jest bardzo prawdopodobne i należałoby o tem pomówić ze starym.
— Sprawa jeszcze nie jest dojrzała, bo nużby przypuszczenia moje okazały się mylnemi. Byłoby to nader przykrem dla niego rozczarowaniem. Wolę najpierw wybadać „zięcia“.
— Myśli pan, że powie on prawdę?
— Zmuszę go do tego chociażby zapomocą kija...
— Co? Pan, taki przeciwnik kary cielesnej, poważyłbyś się odstąpić od zasady?...
— W tym wypadku, niestety, będę zmuszony do zrobienia wyjątku. Nie będę się przecie znęcał nad bezbronnym z zemsty lub złości, a tylko użyję tego surowego środka dla jego dobra i dla dobra tych, co niewinnie cierpią przez niego i mogliby cierpieć jeszcze w przyszłości. Przypomina pan sobie, co mi odpowiedział, gdy zapytałem go, czy daruje życie zwyciężonym, gdyby go prosili o łaskę.
— No, tak; odgrażał się, że wymorduje wszystkich.
— Nie zaszkodzi więc, gdy wygarbujemy mu trochę skórę, jeżeli się będzie wzbraniał udzielić nam potrzebnych wskazówek.
— Pan sam wziąłbyś się do tego?
— Ja? Czyż brak wśród Tobasów tęgich zuchów? No, ale chodźmy stąd, bo gotowi nas tu samych zostawić.
Istotnie niewiele brakowało, żeby nas tu pozostawiono, bo wszystkie łodzie były już zajęte, a o nas wśród wrzawy i zgiełku zapomniano. Z innych wyse-