Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   11   —

— Dobrze. A teraz proszę iść na spoczynek, aby się choć trochę pokrzepić do jutrzejszej podróży.
Odszedł, a ja długo usnąć nie mogłem, rozmyślając na temat tego, com od niego posłyszał.
Rozumie się, byłem zdania, że Indyanie mają zupełną za sobą słuszność, i nikt uczciwy zaprzeczyćby temu nie mógł, jak również nie mógłby zagłuszyć w sobie sumienia, które mówiło o krzywdzie, wyrządzanej tej rasie. Czerwonoskórzy z zupełnie słusznych powodów są wrogami białych i będą nimi póty, dopóki chociaż jeden z nich pozostanie przy życiu. A dalej: sendador był tutaj i dał się pozyskać dla sprawy białych, chcących osiąść na ziemi Indyan. Okoliczność ta powinna była właściwie być dla nas pocieszającą, gdyż, mając tak wytrawnego przewodnika do Goya i przez dziewicze lasy w dorzeczu Rio Vernajo, mogliśmy sobie zaoszczędzić wiele przykrych niespodzianek.
Wspomniana ekspedycya białych osadników w celu wydarcia ziem Indyanom bynajmniej nie była nowym pomysłem, gdyż dawno już yankesi badali Rio Salado w celach żeglugi. Włożono w to nawet olbrzymie sumy, ale bez pożądanych dotychczas wyników. Czy tym razem mogło się im powieść — któż z góry mógł przewidzieć?
Rozmyślając nad tem pytaniem, zasnąłem w stanie pewnego podniecenia i, niezbyt wypoczęty, zbudziłem się już o świcie.
Brat Hilario już nie spał. Gdy mu opowiedziałem całą rozmowę z Gomezem, rzekł:
— Dobrze, sennor, że spotkamy się z sendadorem wcześniej. Trzeba jednak zobaczyć, czy nasi towarzysze będą gotowi do drogi.
— Nie możemy wyruszyć zaraz, bo muszę przedtem rozmówić się z oficerami, a także zapytać jeszcze o kilka rzeczy Gomeza. Poszukajmy go.
Udaliśmy się do sąsiedniego budynku, gdzie Gomez pomieszczony był z yerbaterami, aleśmy go już, nie-