Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   174   —

chciał nas stary zmusić głodem do wskazania miejsca owych odkrytych przez nas pokładów złota.
— I wskazaliście mu panowie to miejsce?
— E, nie byliśmy znowu tak naiwni. Oczywiście, nie wiemy nawet, jak długo siedzieliśmy w więzieniu, bo nie można było odróżnić dnia od nocy. Czasem zachodziła do nas jakaś stara baba. Od niej to dowiedzieliśmy się, że Tobasowie zostali zwyciężeni w wojnie z Chiriguanosami i że jednemu z Tobasów udało się umknąć z wiadomością o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Na wieść o tem stary kazał przenieść się mieszkańcom osady na wyspę i zabrać tam całe swoje mienie.
— Widziałem to — wtrącił Yerno. — Ale co spowodowało, że was ze swych pazurów wypuścił?
— To zagadka trudna do rozwiązania. Domyślam się podstępu z jego strony. Wobec tego, żeśmy mu nie chcieli wskazać miejsca owego pokładu złota, być może, iż wypuścił nas umyślnie poto, by następnie wysłać za nami szpiegów i odkryć naszą tajemnicę.
Yerno mimowolnie obejrzał się i rzekł:
— Ech, nie sądzę, aby wobec zbliżającego się niebezpieczeństwa chciał się zajmować tą sprawą tak gorliwie. Czy powiedzieliście mu, skąd przybywacie i dokąd zamierzaliście się udać?
— Owszem, powiedzieliśmy.
— Być może więc, że istotnie ma zamiar wysłać za wami szpiegów. Ale będzie już po niewczasie, bo ja mu końca dojadę jeszcze dzisiejszej nocy.
— O, nie możemy się na to zgodzić, sennor Arbolo!
— Dlaczego? Przypuszczam, że nie macie zamiaru bronić Desierta przede mną...
— Bronić go nie zamierzamy, ale żądamy tylko, abyście go nie zamordowali. Nam obydwóm wyrządził on krzywdę, za którą poprzysięgliśmy mu zemstę. Jeżeli więc istotnie wejdziemy z wami w układy, to jedynie pod tym warunkiem, że stary wyłącznie do nas będzie należał.