Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   5   —

zapewne, jak o nim rozmawiałem nieraz z towarzyszami.
— No, sendadorów jest bardzo wielu, więc nie przypuszczałem, że to właśnie mowa o Geronimie.
— Myśmy zamierzali go odszukać, gdyż potrzebny nam jest, jako przewodnik, ale spodziewaliśmy się go znaleźć o wiele dalej na północ.
— Szkoda. Już go zamówili inni.
— A jednak, pomimo to, musimy go pozyskać i właśnie dlatego tylko jedynie przybyliśmy tutaj.
— Cieszy mię to, gdyż będę mógł was, sennores, naprowadzić na ślad jego; nie znaleźlibyście go sami bez mojej pomocy.
— Dobrze się więc składa. Pomówię o tem z towarzyszami.
— Ale proszę nie zwlekać, bo chcę wyruszyć w drogę przede dniem. Nie mogę odkładać swego odjazdu ani chwili ze względu na konieczność jak najszybszego ostrzeżenia moich współziomków o grożącem im niebezpieczeństwie.
— Czy tylko pomimo to nie będzie zapóźno? Może owa najezdnicza ekspedycya jest już na miejscu...
— Niema o to obawy. Oni przecie jadą wozami więc bardzo powoli, ja zaś pojadę konno.
— Ile potrzeba czasu, aby dotrzeć konno na miejsce?
— Od Parany jedzie się konno około dziesięciu dni, podczas gdy wozem potrzeba conajmiej piętnastu dni. A ponieważ ekspedycya wyruszyła stąd przed pięciu dniami, więc mam nadzieję, że ją jeszcze wyprzedzę, chociaż wypadnie mi zboczyć trochę z drogi, aby uniknąć spotkania z nimi...
— Ale jak pan zrobi z matką? Przecie nie możesz pan jej narażać na tyle trudów i niewygód w tej ciężkiej podróży. I przypuszczam, że pomimo wszystko spóźnicie się. A czy spóźnienie owo wyniesie pięć czy dziesięć godzin, to już jest rzecz obojętna. Radziłbym więc zatrzymać się z odjazdem do dnia. Muszą przecie