Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2   —

ścisłą strażą w corralach, a oficerdw zamknięto w budynku gminnym, nas zaś dowodzący zaprosił do siebie na obiad.
Po sutym posiłku u gościnnego komendanta, pułkownik Alsina przedsięwziął starania o wygodną dla nas w mieście kwaterę, przyczem pamiętał, aby nam nic nie brakowało. Szczególne względy okazywał zwłaszcza mnie, głosząc wszędzie, że zawdzięcza mi nietylko ocalenie swoje, ale również wzięcie do niewoli bez wystrzału owych czterystu jeńców i zdobycie koni, których w tych czasach nigdzie dostać nie było można. Przyobiecał też nam uczynić wszystko, na co go stać będzie, dla ułatwienia dalszej podróży w nieznane strony.
Zalokowani u pewnego zamożnego kupca, trudniącego się na wielką skalę wywozem produktów kraju, doznaliśmy u niego niezwykłej gościnności. Dał nam do rozporządzenia w swym domu dwa wygodnie urządzone pokoje oraz obszerną izbę czeladną, gdzie natychmiast rozmieściliśmy się i rozgospodarowaliśmy.
Co do mnie, to dawno już nie zaznawszy przyzwoitego dachu nad głową i znalazłszy go tu nareszcie, postanowiłem przedewszystkiem wyspać się za wszystkie czasy, co też uczyniłem, zapewniwszy się wprzód oczywiście, że memu gniadoszowi niczego nie będzie brakowało. Za moim przykładem poszli też brat Hilario, Turnerstick i Larsen, zgodziwszy się z mem zdaniem, że miasteczko nie przedstawia żadnych osobliwości, aby warto było tracić czas na jego oglądanie. Natomiast reszta towarzyszów rozbiegła się natychmiast, szukając rozrywek, bądź też dla zobaczenia się ze znajomymi, którzy, zaciągnąwszy się do wojska, byli tu kwaterowani.
Gomez, ów młody Indyanin, który wlókł się z nami przez cały czas ze swoją starą matką, poszedł również do miasta w poszukiwaniu swych współplemieńców, zamieszkujących okolice między Rio Salado a Rio Vernejo i stąd znających doskonale całe Gran Chaco.