Strona:Karol May - W Kordylierach.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




ROZDZIAŁ I.
W Gran Chaco.

Miasto Palmar leży nad rzeką Corrientes w prowincyi tej samej nazwy. Nie można go zaliczyć do wielkich, a jednak prowadzi ono dosyć, jak na tamtejsze stosunki, ożywiony handel. Rolnictwo w tej prowincyi, chociaż ziemia jest ogromnie urodzajna, zaspokaja zaledwie miejscowe zapotrzebowanie; przemysł bardzo słaby, a wywóz ogranicza się tylko do bydła i produktów leśnych.
W czasie, gdyśmy dojeżdżali do tego miasteczka od strony południowej, stanowiło ono podstawowy punkt operacyjny dla wojsk wszelkiej broni, skierowanych przeciw działaniom Lopeza Jordana. Wojska te odbywały właśnie manewry, a wygląd ich czynił o wiele lepsze wrażenie, niż to, jakiego doznałem był w głównej kwaterze Jordana.
Znaczną przestrzeń bagnisk, dzielących miasto od rzeki, uczyniono możliwą do przebycia przez urządzenie licznych grobel z trzciny i ubitej ziemi. Jedną z tych grobel dostaliśmy się do miasta i pełnym kłusem podążyliśmy do ratusza, który wyglądał raczej na czworak folwarczny, nie zaś na siedzibę urzędu gminnego.
Tu pułkownik Alsina, zabrawszy z sobą mnie i brata Hilaria, poszedł przedstawić się komendantowi załogi. Ten, wysłuchawszy naszego opowiadania o doznanych przygodach, jako też otrzymawszy od nas nieco wskazówek, dotyczących wojsk Jordana, wydał rozkaz, aby przyprowadzonych przez nas jeńców umieszczono pod