Strona:Karol May - The Player.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale jak mogę być wam pomocnym, skoro nie mam swobody ruchów?!
— Jedynym waszym ruchem koniecznym jest obecnie jazda, a do tego więzy nie przeszkadzają. Narazie możecie nam oddać jedynie tę przysługę, że co najwyżej wskażecie drogę do Almaden.
— Wskażę wam — zamruczał markotnie, dotknięty moją odmową.
— Ale prawdziwą drogę! — dodałem z naciskiem. — Nie uszłoby naszej uwagi, gdybyście chcieli skrewić. — Kiedy dotrzemy do najbliższego posterunku?
— Jeszcze przed wieczorem.
— W jakiej okolicy obozuje?
— Na skraju lasu. Przedtem musimy jechać przez otwartą równinę.
— Więc Indjanie mogą nas zobaczyć?
— Tak jest. Jeśli chcecie ich zaskoczyć, równinę musicie ominąć.
— To będzie zależało od jej rozciągłości. Zwrócicie mi uwagę, skoro się do niej zbliżymy. — Powiedzcie teraz, dlaczego zostaliście w hacjendzie i nie pojechaliście z Meltonem do Almaden?
— Polecono mi oczekiwać transportu retort, który nadejdzie z Ures.
— Owe retorty miano potem przewieźć do Almaden wzdłuż łańcucha posterunków?
— Tak.
— Ponieważ potrzebujecie retort, więc przypuszczam, że rtęć w Almaden znajduje się w postaci siarczku rtęci, czyli cynobru?
— Tak jest; miejscami spotyka się także rtęć czystą.

101