Strona:Karol May - The Player.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko wtedy, gdy będę mógł spodziewać się ułaskawienia.
Byłem przekonany, że postawa Playera nie jest tak kamienna i że wystarczy nacisnąć mocniej jego ręce w przegubach, aby mu wydrzeć tajemnicę; ale po pierwsze czułem wstręt do wielokrotnych represyj, a po drugie, chciałem dowiedzieć się nietylko o siedzibie naszych nieprzyjaciół. Dlatego postanowiłem okazać mu względy i odpowiedziałem:
— Przypuśćmy, że darujemy wam życie; na czyje sumienie spadnie więc odpowiedzialność za przestępstwa, jakie popełnicie później? Tylko na nasze. Gdy natomiast zginiecie, za waszą sprawą nikt już nie poniesie krzywdy.
— Bądźcie przekonani, że pogrzebię starego Adama, jeśli mnie zostawicie przy życiu. Nigdy nie byłem człowiekiem złym, jeno lekkomyślnym; wdzięczność dla was zachowałbym do grobu, gdybyście chcieli okazać mi łaskę, zamiast wymierzać sprawiedliwość. Spróbujcie przynajmniej!
— Hm! Próba nie jest czynem ostatecznym, którego cofać niepodobna; mogę więc przystać na waszą propozycję.
— Przystańcie, przystańcie, master! Daję wam słowo, że nie pożałujecie tego.
— Powiedzcie mi zatem, jak sobie wyobrażacie tę próbę?
— Przedewszystkiem rozwiążecie mnie, a potem pokażę wam...
— Stać! — przerwałem. — O rozwiązaniu nie może być nawet mowy. Narazie pozostajecie jeńcem.

100