Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hallo, chłopcze, wstawaj! — zawołał biały, uderzając śpiącego po ramieniu.
Tamten obudził się, skoczył na równe nogi, wyciągnął nóż.
— Do djabła, czego chcecie? — zawołał, mrużąc jeszcze powieki nawpół sennie.
— Przedewszystkiem musimy wiedzieć, kim jesteś.
— A kimże wy jesteście?
— Mam wrażenie, że się boisz tego czerwonego. Niepotrzebnie, mój drogi. Jestem Europejczykiem, nazywam się Unger, a mój towarzysz, to Shosh-in-liett,[1] wódz Apaczów Jicarilla.
— Shosh-in-liett? — zawołał nieznajomy. — W takim razie nie mam powodu do obaw, bo wielki wojownik Apaczów jest przyjacielem białych.
— A więc kim jesteś?
— Jestem vaquero.[2]
— U kogo służysz?
— Służę po tamtej stronie rzeki, u hrabiego de Rodriganda.
— W jaki sposób dostałeś się tutaj?
— To wy raczej odpowiedzcie na to. Mnie gonią Komanczowie.
— Nie bardzo wiarogodne! Gonią cię Komanczowie, a ty tymczasem śpisz sobie najspokojniej?
— A cóż mam robić, skoro padam ze znużenia.
— Gdzie ich spotkałeś?
— Na północ stąd, niedaleko Rio Pecos. Było nas piętnastu i dwie kobiety, ich — sześćdziesięciu.

— Do pioruna! Czyście walczyli?

  1. Serce Niedźwiedzie.
  2. Pasterz bawołów.
8