Strona:Karol May - Szut.djvu/474

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   446   —

— On za młody, kochany Halefie — wtrąciłem.
— Czy starość lub młodość wolno mierzyć liczbami? Są młodzi ludzie, postępujący jak starzy, a na odwrót widzi się często starych, nie mędrszych od dzieci niedoświadczonych.
— To słuszne. Nie przeczę, że twój Kara Ben Halef wystrzelił daleko poza swój wiek, ale ciało jego nie jest jeszcze dość odporne, aby wytrzymać taką szybką, daleką i wytężającą jazdę.
— Nie sądź tak, zihdi! On zahartowany jak stary. Wziąłem go w tym roku z sobą do Basry, to jazda dłuższa, o wiele dłuższa od tej, która czeka nas teraz, a po powrocie był taki żwawy i świeży jak przed wyruszeniem. Powiadam ci, że zniesie trudy lepiej, niż wojownik lat trzydziestu, lub czterdziestu. Bolałoby mnie bardzo, gdybyś nie spełnił mego życzenia.
— Niema mowy o spełnieniu, lub niespełnieniu przezemnie prośby. Jesteś ojcem i sam rozstrzygaj, co twój syn ma robić, lub nie. Od ciebie zależy, czy go zabierzesz, czy zostawisz.
— Tak ty mówisz, zihdi, ale Haddedihnowie inaczej będą myśleli. Przypuszczam, że będą się opierali moim zamiarom.
— Przyznam się, że nie mogę im tego brać za złe, pomimo że przedstawiają sobie tę jazdę jako bardzo łatwą.
— Więc uważasz ją za ciężką?
— Nietylko za ciężką, lecz nawet za niebezpieczną.
— Niebezpieczną? Dlaczego?
— Powierzyliście mnie dowództwo. Uczyniliście, co zachowaj dla siebie, krok dobry, gdyż jako człowiek z Zachodu jestem od nich dużo rozważniejszy. Przywykłem namyśleć się naprzód nad wszystkiem i uważam za bardzo możliwe, że zetrzemy się z Bebbehami.
Ależ objedziemy z łatwością te strony, w których się oni teraz znajdują!
— Nie, tego prawdopodobnie nie potrafimy, gdyż możemy się tam właśnie z nimi spotkać, gdzie sami zdążamy.