Strona:Karol May - Szut.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   342   —

tanie najlepiej świadczy, że brak ci zdolności do właściwego i sprawiedliwego sprawowania tego urzędu. O tem także doniosę mutessaryfowi. Skoro muchtar tej miejscowości nie dorósł do swego zadania, jeśli ponadto, zamiast postąpić wedle oskarżenia, broni i ochrania oskarżonego, nie dziw się, że nie chcę mu być posłusznym. Żądam więc godnego zaufania posłańca, Jeśli teraz wyjedzie, stanie w pięć albo sześć godzin w Prisrendi, a w nocy mogą nadjechać dragoni.
— To nie może być.
— Czemu?
— Nie wolno wysyłać posłańców. Wybiorę z pomiędzy tutejszych obywateli kilku towarzyszy, a oni zawiozą do Prisrendi Kara Nirwana i moje sprawozdanie.
— Tak! To wcale piękny wniosek! Oni przynieśliby ci twoje sprawozdanie niebawem napowrót.
— Jakto — czemu?
— Bo Szut umknąłby im, albo raczej oni sami wypuściliby jego. Nie, mój kochany, tego nie miałem na myśli. Wyczytuję ci z twarzy twoje zamiary. Pójdzie posłaniec, a dopóki nie nadjadą dragoni, przechowa się Szuta bezpiecznie.
— Kto go będzie pilnował? Ja i mój kawas?
— Nie. Będziecie zwolnieni od tego trudu. My sami straż obejmiemy, a ty możesz spokojnie powrócić do domu i odprawić kef. Rychło wyszukam miejsce na umieszczenie Szuta.
— Tego nie ścierpię! — rzekł zuchwale.
— Oho! Mów grzeczniej, bo każę ci dać bastonadę! Nie zapominaj, że sam pomówię z mutessaryfem i opowiem mu, jak to ty się wzbraniałeś stanąć na usługach sprawiedliwości. Wyruszymy teraz do chanu Kara Nirwana, Postaraj się, żeby nam się nie naprzykrzał tłum, który stoi przed domem. Gdyby ci ludzie nie okazali mi czci należnej, to każę cię zamknąć w twojem własnem więzieniu i tak przetrzepać podeszwy, że miesiącami niemi nie stąpisz.
Wypowiedziałem tę groźbę, aby sobie zdobyć odpo-