Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.2.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A więc nie traćmy nadaremnie czasu! — rzekł Davy. — Ale co poczniemy z temi trupami?
— Skalpy obu Upsaroca należą do Old Shatterhanda i Winnetou, którzy ich zabili, — rzekł Oihtka-petay.
— Jestem chrześcijaninem. Nie skalpuję nikogo — odparł Old Shatterhand.
Winnetou zaś dodał z odtrącającym gestem:
— Wódz nie potrzebuje skalpów tych chłopców, aby uświetnić swoje imię. Są dosyć nieszczęśliwi, bo bez leków odeszli do Wiecznych Ostępów. Nie należy zabijać ich dusz skalpowaniem. Niechaj spoczną pod kamieniami wraz z bronią, gdyż polegli jako wojownicy, którzy się odważyli podkraść do obozu wrogów, Howgh!
Przywódca Szoszonów tego się nie spodziewał. Zapytał ze zdumieniem:
— Moi bracia chcą pogrzebać tych, którzy nastawali na nasze życie?
— Tak — rzekł Old Shatterhand. — Włożymy im do ręki broń, posadzimy twarzami zwróconemi w kierunku świętych kamieniołomów, a następnie zakryjemy ich głazami. Tak czci się wojowników. Skoro przybędą ich bracia, aby nas ścigać, dowiedzą się, że nie jesteśmy wrogami Upsaroca, ale przyjaciółmi. Okaż się szlachetnym wojownikiem i każ swoim ludziom

93