Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.2.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gruby Jemmy roześmiał się głośno. Uczony Sas dodał:
— Co pan tak trajkota, niczem klarnet? Czy śmieje się pan z zakłopotania? Jestem bardzo ciekaw, jak pan sobie poradzi, najlepszy panie Pfefferkorn.
— Tak — odparł Jemmy. — Pańskie pytanie jest naprawdę dosyć trudne. Nawet profesor podrapałby się w głowę.
— Tak? Innej odpowiedzi nie ma pan dla mnie?
— Może i mam.
— Więc wyłóż ją na stół! Cały zamieniam się w słuch.
— Może to wielka zawartość metalu w górach jest powodem tego skupienia elektryczności.
— Zawartość metalu? Elektryczność nie ma z tem nic wspólnego!
— A jednak. Czemu więc piorunochron elektryczność przyciąga?
— Ale wylatuje spodem, a zatem można to pominąć milczeniem. Niejedno zresztą drzewo pada od pioruna, mimo że nie zawiera ani odrobiny żelaza w kieszonce od kamizelki. Nie, to nie jest dla mnie odpowiedź! W takim razie wszystkie naprzykład huty żelazne byłyby rażone piorunami.
— A może dlatego, że się zbliżamy do magnetycznego bieguna?

29