Strona:Karol May - Syn niedźwiednika Cz.2.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

byłem studentem i nigdy nie macałem Aleksandra, a wiem dokładnie, że tam, gdzie błyska, musi być elektryczność. Każda rzecz ma swoją przyczynę. Kiedy kto dostał w gębę, to musi być kto inny, kto wyrznął policzek. Kiedy zaś błyska, to — to — — to — — —
— To musi być ktoś, kto zapalił, — wtrącił Jemmy.
Hobble-Frank przez parę chwil zastanawiał się w milczeniu, następnie rzucił z gniewem:
— Posłuchaj pan, panie Pfefferkorn, to dobrze, żeśmy jeszcze nie wypili na bruderszaft, gdyż cofnąłbym się teraz, co stanowiłoby wieczną plamę na pańskiej obywatelskiej tarczy herbowej! Czy aby sądzi pan, że pozwolę sobie pluć w moje etymongoliczne językoznawstwo? Poco pan przerywa moją piękną potoczną mowę? Skoro we właściwy sobie, skromny i dowcipny sposób przyrównuję elektryczność do mordobicia, nie masz pan prawa przywłaszczać sobie, niczem herszt rozbójników, mego szlachetnego porównania. — A zatem mówiliśmy o błyskawicach. Powiedział pan, że błyska z powodu elektryczności. Ale pytam dalej, czemu to właśnie jest tyle elektryczności? Wszak nigdzie nie widziałem takiej skupionej masy. Teraz ma pan okazję najlepszą, aby złożyć egzamin ze swojej wiedzy.

28