Strona:Karol May - Sillan III.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dobnego pozwolisz, doświadczysz na sobie, jak zwykłem karać za grubjaństwa! Odejdź!
Widząc, że chcę dosiąść wierzchowca, zagrodził mi drogę; Halef już się był usadowił na swoim koniu. Beduini podjudzali gospodarza do stawienia oporu. Ten poważył się chwycić mnie za ramię.
— Puść! — zawołałem.
— Zostaniesz! — rozkazał mi, trzymając mnie mocno.
Zdzieliłem go pod brodę tak, że się żachnął wtył, pochwyciłem go za lewy bok i pod prawe ramię, uniosłem wgórę i cisnąłem na trzeciego Beduina, który szedł mu już na pomoc. Obydwaj gruchnęli na ziemię. Zanim zdołali się porwać, siedziałem już na koniu. Pomknęliśmy precz. Poza nami zbiry ujadały, ale nie zważaliśmy na to i cwałowaliśmy przez wschodnią część miasta i tamtejsze zagajniki palmowe ku okolicy, w której na południu od miasta i wpobliżu ruin lbrahima Chalil leży Birs Nimrud.
Odległość tę przebywa się w niespełna trzy godziny. Spotkaliśmy bardzo nie-

87