Gdy rzuciliśmy stamtąd okiem wstecz, ujrzeliśmy przed sobą, jak wówczas, miasto całe w promieniach słońca. Po lewej stronie rozciągał się ogród publiczny, obok niego trakt pocztowy, założony przez paszę Midhata, dalej baraki kwarantanny z wznoszącą się nad niemi warownią. Po prawej — przedmieście ze starym klasztorem, za niem gromada domów z górującemi minaretami i kopułami meczetów, otulona tumanami mgieł i kurzu, unoszącemi się zazwyczaj nad Bagdadem.
Stamtąd podążyliśmy w stronę kanału Oszach; po jego przebyciu ujrzeliśmy rozpościerającą się przed nami — — pustynię. Tak, była to pustynia. Tam, gdzie, doniedawna zieleniły się szeregi ogrodów, gdzie kołysały się tysiące palm, pachniały kwiaty i połyskiwały w słońcu najwspanialsze owoce, ciągnęło się teraz na zachód, jak okiem sięgnąć, aż po brzegi Eufratu, nieogarnione, okropne pustkowie.
Przez pustkowie to prowadziła nasza droga do khanu Assad, stamtąd zaś do khanu Bir Nust, dokąd zajechaliśmy
Strona:Karol May - Sillan III.djvu/8
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
6