Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nemi; twoja promienieje jak słońce na niebie; ich zaś pogrążone były w ciemności i głupocie, tak, iż patrząc w głębie ich rozumu, miałem wrażenie, jakobym zaglądał w głąb ciemnej studni, pozbawionej kropli wody. Oko twoje przejrzało ich nawylot, jak słońce prześwieca szyby ze szkła; lecz oni brali cię za kogoś zgoła innego, o kim my powiedzieć możemy z pewnością, że nie był ani tobą, ani nim, i z tych trzech osobowości razem wziętych wytworzyli taki galimatjas, że nawet ja nie mogłem się w nim połapać a jestem wszak Hadżi Halef Omar, słynny szeik Haddedihnów z wielkiego szczepu Szammar!
— Czy rzeczywiście było ci się tak trudno połapać? — zapytałem ze śmiechem.
— Nie było to łatwe, sihdi, w dodatku nie wszystko rozumiałem, ponieważ mowa była o trzech osobach i czterech miejscowościach, które plątały mi się ze sobą nieustannie. Dusza moja jeździła od Bagdadu do Madain i od Kut el Amara do Hilleh, nie mogąc pochwycić

52