Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i, aby nie wzbudzać podejrzenia, podaje się za Arabów z plemienia Solaib. O tem mieliśmy cię jeszcze zawiadomić. A teraz, o Panie, nie mamy ci już rzeczywiście nic więcej do doniesienia.
— Dobrze! Jestem z was zadowolony; zasłużyliście sobie na bakszysza. Otrzymacie go ode mnie, gdy spotkamy się w Hilleh. Kiedy wyruszyliście stamtąd?
— Wczoraj wieczorem.
— Zatem będziecie musieli wyspać się przyzwoicie w Madain. Nie zatrzymujcie się wobec tego tutaj, lecz postarajcie się przybyć tam jak najwcześniej.
— Skoro konie nasze już się napoiły, nie mamy tu więcej co robić. Niechaj Allah ma cię w swej opiece! Dour-i fer-et biger-der, Agha! — pozwól ml objąć twą głowę, o Agha![1]
Dosiedli koni i wyjechali za bramę. Halef poprowadził nasze konie do wodopoju i, mrugając na mnie porozumiewawczo, rzekł:

— Allah czyni głowy światłemi i ciem-

  1. Wyraz czołobitności wobec przełożonych.
51