Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan III.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sze i wiem, że fanatyzm religijny czyni organizm nieczułym na pewne cierpienia, i że niejeden zechce dopatrywać się sugestji lub hipnozy, tem niemniej jednak przyznać musi, że jest rzeczą zdumiewającą, iż człowiek w podobnym stanie wogóle może się jeszcze utrzymać przy życiu. Nie mam bynajmniej zamiaru mówić w tym wypadku o jakiemś bohaterstwie — patrząc na tego człowieka, odczuwałem najwyższą odrazę. Chciałem już wyminąć go, odwróciwszy wzrok w inną stronę, gdy nagle to indywiduum, ociekające krwią i pokryte całym rojem much i komarów, podniosło się na nasze spotkanie i, wyciągając ku nam ręce, zawołało:
Dirigha Allah, waj Mohammed! Dirigha Hassan, Hosseïn!
Wstręt brał na niego patrzeć; nie czułem dlań ani krzty litości i dałbym był mu raczej policzek, niż jałmużnę. Co za absurd, co za głupota, aby z racji śmierci jakiegoś człowieka, bo wszak nikim innym nie był ów Hussein, pozadawać sobie takie ohydne okaleczenia! I w do-

30