— Ślady? — zapytał zdziwiony. — Nie widzę nic. Cóżto za ludzie mogli tędy przechodzić?
— Nie ludzie, lecz zwierzęta, które często tędy zdają się spacerować, wgórę i wdół.
— Może lwy? — roześmiał się.
— O nie, zdaje się, że tylko małe zwierzątka tej drogi używają.
— Być może. Nie widzę nic; poza tem spacer tych małych zwierzątek nie może nas interesować. Chodź dalej!
— Nie. Szukamy schronienia, zwierzęta zaś, które tu się uwijają, nie są oswojone, lecz dzikie; a dzikie zwierzęta zwykły mieć ukryte legowiska — musimy podążać za temi śladami.
Wstąpiliśmy na nasyp i dotarliśmy do miejsca, niedostrzegalnego z dołu; tutaj odkryliśmy wgłębienie, które wpierało się w mur i zdawało się przezeń przechodzić. Niewiadomo, czy w tem miejscu była niegdyś brama, czy też mur, który z jakiejś osobliwej przyczyny zakląsł i wywietrzał, dość, że luka była szeroka na tyle, ażeby nietylko nas, ale i konie na-
Strona:Karol May - Sillan III.djvu/101
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
99