Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Sillan I.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Skoro się używa tratwy, nie można jechać konno!
— Zdaje ci się tylko. Władcy Ustrali i Yengi dunya postępują inaczej. Zaprzęgliśmy konie do tratwy, dosiedliśmy wierzchowców i ruszyliśmy wzdłuż rzeki.
— Jesteś naprawdę obłąkany!
— Nie bądźcie śmieszni! Jakże mógłbym rządzić krajem Ustrali, gdybym był warjatem?
— Obłęd twój polega właśnie na tem, że wyobrażasz sobie, jakobyś był szachem Ustrali.
— W takim razie jesteś takim samym warjatem, jak ja.
— Dlaczego?
— Bo wyobrażasz sobie, że jesteś szahzahdą i nazywasz się Kassim mirza.
— Ależ to prawda!
Halef zwrócił się w moją stronę i, potrząsając głową, rzekł:
— Sihdi, ten człowiek uważa nas za warjatów, a sam musi być szaleńcem, inaczej bowiem zorjentowałby się już dawno, dlaczego udajemy królów. Jeżeli to prawda, że jest szahzahdą, my

38