Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zdrętwiałem ze zdziwienia. Dziwne — swemu najserdeczniejszemu przyjacielowi nie proponował nigdy takiego listu! A mógł to uczynić, bo przecież ideałem moim było zostać globetrotterem. Niestety, nie wiedział o tem i przypuszczał, że nigdy w życiu nie będę miał okazji do wręczenia listu. A tu, gdzie szansa wręczenia wyraża się w stosunku 100:1 proponuje go osobie zupełnie obcej, której przyjacielem nigdy nie był i nigdy stać się nie potrafi!
A kobieta? Zgodziła się na propozycję! Jestem przekonany, że uczyniła to tylko dlatego, by go nie obrazić, bo przecież do listu młodego sztubaka nie mogła chyba przywiązywać wagi. Carpio poprosił gospodarza o papier i atrament, poczem zapytał nieznajomą o godność. Dowiedzieliśmy się teraz, że brzmi ona Eliza Wagner. Podczas pisania listu Carpio usiadł w takiej pozycji, bym nie mógł zobaczyć treści listu. A więc obca, nieznajoma kobieta ma prawo dowiedzieć się o adresie tego, po kim Carpio zostanie dziedzicem, a ja nie! Nie czułem się obrażonym, byłem bowiem przyzwyczajony do jego wybryków. Odwróciłem się jednak zupełnie, by nie przypuszczał, że się chcę wedrzeć w jego tajemnice, i wszcząłem pogawędkę z Franiem.
Skończywszy, Carpio podał list pani Elizie, dodając dyskretnie że papier ten może jej przynieść niesłychane korzyści.
Nagle otworzyły się drzwi i stanęła w nich gospodyni. Poczciwy Franio zląkł się z pewnością nie na żarty, opanował się jednak ze względu na naszą obecność; nie chciał, abyśmy spostrzegli, jaki ma mores przed połowicą.
Carpio skulił się, jakgdyby sam był winowajcą wszystkiego. Eliza Wagner patrzyła na gospodynię z widocznym lękiem. Franio zapalił dla kurażu cygaro.

49