Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie ulega wątpliwości, że Corner i jego towarzysze nie mogli odrazu wyeksploatować pierwszego placeru i odłożyli to na później. Po drodze ku Stihi-Creek spotkali Wattera i Welleya i zauważyli, że tamci mają przy sobie złoto. Ruszyli za nimi, by je odebrać. Jak tego dokonali, wiemy. Rozumiejąc, że można ekploatować nowy placer jedynie zapomocą nurkowania, zwabili starego Sachnera, by go wraz z bratankiem zmusić do pracy. Okradając starego, zamierzają obłowić się podwójnie,
— Tak jest. Brat mój odgadł całą historję. Postanowiwszy odszukać placer Indjan plemienia Panaka, dotarłem w góry tak daleko, jak to było możliwe; w pewnym punkcie drogi uwiązałem konia i ruszyłem pieszo. Dostałem się na szczyt, niezauważony przez nikogo. Po chwili ujrzałem ich, siedzących nad wodą, mniej więcej obok miejsca, w którem fale przepływają nad ukrytym otworem. To dało mi pewność, że wiedzą, gdzie się znajduje placer.
— Czy stary Sachner i Carpio orjentują się już w sytuacji?
— Nie. Mieli jeszcze broń przy sobie i nie byli skrępowani. Nie ulega wątpliwości, że po zakomunikowaniu, co ich ma spotkać, zostaną rozbrojeni.
— Biedny Carpio, bardzo źle zapewne wygląda?
— Jest chory, bardzo chory. Jeżeli go zmuszą do zanurzenia się w zimnej wodzie, umrze.
— Na Boga! Do tego nie możemy dopuścić! Zanim się to stanie, musimy być na szczycie.
— Niechaj się brat mój nie niepokoi. Nie tak łatwo go zmuszą. Zdążymy jeszcze na czas.
— Ufam ci. Miałem jeszcze kilka kwestyj, ale mniejsza o to; załatwisz wszystko według swego uznania.

447