Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/438

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bowiem żadnego umysłowego wysiłku. Ponadto ludzie ci nie narażają się na ironiczne uwagi na temat „dziecinnych bajek” o Opatrzności Boskiej, ponieważ każde nieoczekiwane i niewytłumaczone zjawisko przypisują przypadkowi. Nie zazdroszczę zwolennikom teorji przypadku. Pochylają głowy przed czemś bezdusznem i bezwolnem, i to coś nie daje im żadnego oparcia, tak, że w gruncie rzeczy obracają się w jakiejś próżni. O ileż szczęśliwsi są ci, którzy uderzą, że oko Boga nad nimi czuwa, że życiem ich kieruje ręka Boska. Dla tych ludzi zjawiska życiowe nie schodzą do roli nieumotywowanych przypadków, które mogłyby się również ułożyć wprost odwrotnie; przeciwnie, wszystko, co się dzieje, ma dla nich głębsze przyczyny i mądrą, na myśli o przyszłości opartą celowość, której można się oddać z pełnem zaufaniem, nie bacząc na to, że się jej również nie ogarnia.
Ani na chwilę nie przyszło mi na myśl, by spotkanie z Stillerem i starym. Amorem Sannelem uważać za przypadek. Bóg chciał, by nastąpiło, i stało się według jego woli. Żaden, choć trochę doświadczony westman, nie wybrałby drogi, którą przybyli; była niezwykle uciążliwa. Tylko jakaś wola wyższa mogła ich skłonić do przeprawienia się od brzegów Poisson i Agonu przez dzikie, gołe zbocza górskie. Przybyli w odpowiednim momencie, jakby na zamówienie!
Nie chcąc, by Stiller odrazu dowiedział się o wszystkimi, co mu mam do powiedzienia, postarałem się o rozmowę z Rostem w cztery oczy i dałem mu wskazówki, jak się ma zachować. Obiecał, że spełni mój rozkaz i będzie trzymał język za zębami.
Całe niemal popołudnie spędziłem wpobliżu Sannela, który mi opowiedzał o swoich przeżyciach od chwili na-

430