Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Stanę więc o sześćdziesiąt kroków od drzewa tak, że Peteh ustawi się obok drzewa. W ten sposób nie będzie mógł odskoczyć na tę stronę, gdzie stoi drzewo.
Uff, mądrześ to wymyślił!
— Teraz uważaj! Ta łączka ma około siedemdziesięciu kroków szerokości; naprzeciw, w odległości pięciu kroków, od siebie, stoją dwa klony. Trafię w obydwa i to na tej wysokości, do której mnie więcej sięgałyby plecy Peteha. Uwaga!
Mówiąc „krzywym łuku”, wódz miał na myśli efektowny rzut, wymagający wielkiej wprawy i zręczności. Należy przy nim ryzykować taki mniej więcej ruch ręką, jaki stosują gracze w kręgle, gdy im chodzi o to, by kula zatoczyła wielki łuk; tomahawk otrzymuje wskutek tego dwa kierunki: wprost i wbok. Oczywiście, należy je uzgodnić z danym celem. Jak doprowadzić do tego, by tomahawk kręcił się po drodze, spadał lub podnosił, nakształt bumerangu, opisać, niestety, nie potrafię, gdyż pokazać i wytłumaczyć to można jedynie przykładowo. — Obydwa tomahawki wyskoczyły z mej ręki z błyskawiczną szybkością i utkwły w stojących naprzeciw klonach.
Uff! — zawołał wódz, gdyśmy podeszli, by je wyciągnąć. Gdyby Peteh stał na tem miejscu, byłby bezwątpienia trafiony. Old Shatterhand rzuca znacznie lepiej ode mnie. Będzie się teraz śmiał pokryjomu, żem sądził, iż nie umie obchodzić się tomahawkiem tak, jak wódz Krwawych Indjan. Czy chcesz jeszcze raz spróbować?
— Nie. To zbyteczne, a zresztą nie mamy czasu. Przypuszcam, że już na nas czekają.

400