Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

liśmy go pytaniami. Trudno mi tu pominąć następujące małe intermezzo:
Poczciwy Carpio stwierdził, że jakiś gwóźdź przebił mu podeszwę i kłuje go w nogę; zdjął więc bucik i owinął nogę papierem. Gwóźdź przebił jednak papier i kłuł w dalszym ciągu. Carpio zwierzył się z tem cierpieniem przed obecnym w gospodzie szewcem. Szewc oświadczył, że postara się zetrzeć koniec gwoździa, przyjaciel mój zdjął więc bucik, wręczając go swemu wybawcy. Przy tej okazji wypadł na podłogę rozmiękły pod wpływem śniegu kawałek papieru, mający wygląd starego, zużytego banknotu guldenowego. Podniósłszy go, zauważyłem, że zawiera jakiś niemożliwy do odcyfrowania napis. Widok stempla gimnazjalnego, który pozostawił ślad dosyć wyraźny, wskazywał, jak ważny mam przed sobą dokument. Wręczyłem go przyjacielowi z następującemi słowami:
— Oto dokument, rehabilitujący twoją siostrę; mam nadzieję, że ją po powrocie do domu przeprosisz za haniebne podejrzenie.
Carpio wygładził kartkę, pokiwał głową, wręczył dokument żandarmowi i rzekł:
— Jak pan widzi, ukryłem swój paszport w doskonałem miejscu; niktby go tam nie znalazł. Niechże się pan przekona, że naprawdę ma pan do czynienia z wychowankami królewskich zakładów.
Stwierdziwszy opłakany stan legitymacji, żandarm zwrócił ją z następującemi słowami:
— Niechże pan nie kwestionuje moich zdolności psychologicznych i mego znawstwa ludzi, które mi odrazu powiedziało, że mam do czynienia z wysoce edukowanemi i nieposzlakowanemi personami!

30