Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

docznie chcieli w ten sposób zapobiec powtórzeniu śmiałego eksperymentu. Koło stawało się coraz liczniejsze i gęstsze. Stłoczyli się tak, że musiałem powiedzieć:
— Czy synowie Upsaroków są muchami mięsnemi, które się z ust wypluwa, czy też wojownikami? Jeżeli nie chcecie być robactwem, pozwólcie Old Shatterhandowi odetchnąć!
Poskutkowało to odrazu. Koło Indjan rozszerzyło się znacznie; wodzowie zbliżyli się do mnie. Peteh spojrzał ze złością, ale nie rzekł ani słowa. Pomniejsi przywódcy milczeli, ponieważ nie wolno im było przemówić, dopóki starsi głosu nie zabrali, Jakonpi-Topa zatrzymał parskającego ze zmęczenia wierzchowca tuż przede mną i popatrzył z podziwem na Hatatitlę. Koń grał w tym wypadku ważniejszą rolę, niż jeździec.
— I cóż, czy dowiodłem, że mogę być wolny, gdy zechcę?
Nie odpowiedział wprost, lecz zwrócił się do Peteha:
— Peteh, wódz Krwawych Indjan, oświadczył mi po przybyciu do obozu Upsaroków, że przyprowadził Old Shatterhanda, by go nam wydać jako jeńca. Czy taką jest jego wola i teraz?
— Tak — odparł zapytany. Mierząc innych ludzi własną miarą, był niezawodnie przekonany, że wódz Upsaroków będzie na mnie wściekły z powodu kawału, który urządziłem, i potraktuje mnie wyjątkowo ostro. Dlatego dodał: — Niechaj się stanie waszym jeńcem, by zgromadzenie wodzów i starych wojowników mogło zadecydować co do rodzaju jego śmierci.
Jakonpi-Topa zwrócił się teraz do mnie i odpowiedział na zadane mu przedtem pytanie:
— Tak, Old Shatterhand dowiódł, że może stać się

350