Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wpobliżu. Mógł to uczynić, gdyż wpobliżu obozu Gawronów strzał nie był niczem nadzwyczajnem; czerwoni włóczyli się po okolicy, by coś upolować. Byłem przekonany, że wódz Apaczów podkradał się pod wszystkie nasze obozowiska, nie mogąc, niestety, znaleźć okazji do oswobodzenia nas. Przyczyną tego był z pewnością fakt, że oddzielono mnie od Carpia i Rosta. Winnetou chciał oswobodzić wszystkich trzech razem.
Postępując naprzód, napotykaliśmy liczne ślady kopyt końskich i nóg; nie były to ślady jadących naprzedzie Krwawych Indjan — pozostawili je Indjanie plemienia Upsaroka. Ilość śladów zwiększyła się gwałtownie, co wskazywało, że jesteśmy wpobliżu obozu. Gdyśmy minęli wąskie przejście wśród skał, ukazał się naszym oczom obóz. Upsarokowie wybrali sobie na popas małą pozbawioną drzew równinę o promieniu jakiejś mili angielskiej. Zdziwiło mnie, żem nie ujrzał ani jednego namiotu, Tu, wśród pokrytych śniegiem późnią jesienią, w obcym kraju, — tylko szałasy z gałęzi nie dające dostatecznej osłony przed zimnem i wiatrem! Nie rozumiałem również, dlaczego wojownicy Gawronów wybrali na wyprawę tak późną porę roku: Przecież dziś, jutro mogą spaść wielkie śniegi i odciąć drogę powrotną do Laramie. Cóż wtedy? Czyżby nieostrożni ci ludzie byli tak pewni, że uda im się pokonać Szoszonów i przetrwać zimę w solidnych chatach przeciwników? Jeżeli tak, to grubo się przeliczyli; przecież nieprzyjacielem ich był nasz przyjaciel Awaht Niah, wódz Wężów!
Nie widać było śladu porządku. Nie było dróżek szałasy nie stały szeregiem. Całość robiła wrażenie porozrzucanych bezładnie kretowisk. W chwili naszego przybycia wszystkie szałasy były puste. Indjanie wylegli

345