Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Drogi czytelniku! Czy otrzymałeś już kiedyś porządne, płynące z głębi serca uderzenie kolbą w łeb? Jeżeli nie, możesz się cieszyć; jeżeli tak, biada ci!
Czułem się djablo kiepsko w leżącej pozycji nad brzegiem Rzeki Mięsnej; głowa ciążyła mi szalenie. Kiedyś opisałem, albo raczej starałem się opisać, wrażenie, jakie pozostawia taki cios; kto więc ciekaw, niech poszuka w mych pismach. Wychwalam tam cios myśliwski, zadany gołą ręką. Osięga się zapomocą niego ten sam skutek, co przy ciosie maczugi, ale uderzony nie ma wrażenia, że głowa to kocioł, pełen tysięcy niezwykle czułych nerwów, w które uderza kilkudziesięciu kowali.
Fakt, że mimo stanu, w jakim się znajdowałem, rozróżnić mogłem otaczające przedmioty, nazwaćby można cudem, gdybym nie miał niezwykle mocnych kości czołowych i bardzo bujnej czupryny. Trudno mi jednak było uporządkować myśli. Szumiało mi w uszach. Słyszałem wprawdzie okrzyk zwycięstwa, wydany przez Apacza, i ryki wściekłości czerwonoskórych, ale nie byłem w stanie odróżnić poszczególnych słów prowadzonej przy ognisku rozmowy. Postanowiłem zamknąć oczy i udawać, żem jeszcze nie oprzytomniał. Powoli zacząłem rozróżniać poszczególne słowa; po jakimś czasie orjentowałem się w całych zdaniach. Niestety, nie usłyszałem nic radosnego, ani pocieszającego.
Krwawi Indjanie spotkali Cornera i jego kompanję, i bez walki wzięli całe towarzystwo do niewoli. Częściowo, by się na nas zemścić, częściowo zaś, by ich usposobić nieco łagodniej, jeńcy oświadczyli, że schwy-

318