Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ka kul i wrócił do domu, zostawiając trupy sępom na pożarcie?
All devils! Uważasz, że to możliwe?
— Tak. Eggly musi go wciągnąć na rozmowę; podsłuchamy o czem będą mówić. Jeżeli zdradzi słowem, że nam nie ufaf, trzeba będzie się postarać za wszelką cenę, by ani on, ani jego chłopak nie dożyli do jutra. Jestem zupełnie zdecydowany.
— Byłaby to wielka szkoda!
— Co, żałujesz tych dwóch? Nonsens!
— Nie żałuję ich wcale! Rozpacz mnie tylko chwyta, że nie wykonają tego, co dla nas mieli zrobić. Żaden z nas trzech nie zechce się zanurzać po sto razy w lodowatej wodzie finding-hole‘u, by z dna wyciągać nuggety, życie bowiem jest droższe i więcej warte od złota całego świata!
— Pod tym względem zgadzam się z tobą w zupełności. Najlepiejby było unieszkodliwić jedynie starego; młody niech sobie żyje. Związalibyśmy go i, mam nadzieję, że nietrudnoby go było zabrać ze sobą jako jeńca. Eggly nazywa go słusznie Old Jumble[1]. Jest tak niedoświadczony i ma w głowie taki mętwik, że nie będzie się wcale opierać, gdy go dobrze skrzyczymy. Zimna woda zupełnie go ostudzi; nie będziemy się męczyć pakowaniem kulek do tego zapominalskiego łba.
— Lepiejby było, gdyby stary mógł również pozostać przy życiu, oczywiście, tylko tak długo, jak długo będzie potrzebny. Pasja mnie ogarnia na myśl, że może nam nie ufać?
— Mnie również! Wkrótce dowiemy się, jak sprawa wygląda. A teraz czas wstać! Dobrze, że poleciłem Egglenu, by zaraz po dojściu do lasu rozbił namiot i rozpalił ognisko. Znajdziemy go bez trudu. Będziemy szli skrajem lasu, dopóki nie ujrzymy ognia, który Eggli zagasi, skoro tylko usłyszy nasze hasło. Później cofniemy się do koni, i drogą okólną zawrócimy

  1. Stary pomyleniec.
258