Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cej czasu, niż przedostanie się drogą krótszą. Ta ostatnia jest jednak niezwykle męcząca i wymaga wielkiej znajomości terenu, którą, na szczęście, posiadamy. Dokument prayermana zawiera dokładny opis jej etapów; jest więc nadzieja, że, mimo ucieczki, uda się nam schwytać go po drodze. Decyzja twoja, dotycząca wyprawy do Szoszonów, pozwoli mi ponadto zrealizować prędzej, niż się spodziewałem, jeszcze jedno życzenie. W niewoli u Kikatsów przebywa pewna blada twarz. Jest to mąż squaw, o której ci już wspominałem; był naocznym świadkiem zamordowania sześciu Szoszonów i jego to właśnie żona otrzymała list od Jakonpi-Topa. Nie zwolnią go za żadną cenę, choćby okup był nie wiedzieć jak wysoki; trzeba więc go będzie wyrwać Kikatsom siłą lub podstępem.
— Czy brat mój Old Shatterhand ma podstawy do opiekowania się nim?
— Tak. Zaraz opowiem, jakie.
Zacząłem opowiadać o pani Stiller i jej synu. Chcąc obudzić zainteresowanie dla ich losów, nie pominąłem żadnego szczegółu. Stwierdziłem z zadowoleniem, że metoda odniosła zamierzony skutek. Słuchał mnie bardzo uważnie. Gdym skończył, zapytał:
— Jak widzę, brat mój Szarlih sympatyzuje z tą squaw i z jej synem?
— Tak. Tyle w życiu wycierpiała, że chciałbym jej oszczędzić straszliwego bólu — straty męża.
Uff! Przeszła pasmo nieszcęść, by się połączyć z małżonkiem. Serce ma wierne i czyste; za to powinna ją spotkać nagroda. Musiała żyć z łaski innych, straciła dawne bogactwa. Czy brat mój nie mógł nic dla niej uczynić? Nie mógł jej dać pieniędzy na drogę, na pożywienie, na ubranie?
— Byłem sam biednym chłopcem.

232