Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chówkę. Po chwili wrócił, trzymając w ręku świder o krótkim trzonie.
— Blade twarze nie mają oczu i nie myślą! — rzekł — Prayerman nie był pijany i nie spał wcale. Miał pomocnika i narzędzia, któremu je spuścił po tym sznurze. Pomocnik skradł nuggety i gdy kradzieży dokonał, odniósł narzędzia zpowrotem, przywiązał je do końca sznura, a prayerman podciągnął w górę; były źle związane, więc jedno wypadło. Znalazłem je w krzakach dzikiego wina, które okalają mur. Oto jest! Narzędzi tego rodzaju nie pakuje się do kieszeni. Nie miał ich więc podczas ucieczki przy sobie; uciekał w wielkim pośpiechu. Jestem przekonany, że są tutaj. Niech blade twarze raz jeszcze przerzucą całe jego łóżko!
Winnetou nie dotknął nawet łóżka. Konstabl spełnił jego polecenie. Okazało się, że poza pościelą nic w niem niema.
— Niechaj blade twarze opróżnią teraz kufer! — polecił Winnetou.
Szeryf odparł, że przeszukiwali już kufer, i nic w nim nie znaleźli, nie warto więc męczyć się napróżno. W kufrze nie było nic prócz papierów. Winnetou wziął walizę na chwilę do ręki, uśmiechnął się i podał mi. Spostrzegłem odrazu, że jest o wiele cięższa, niż powinna być waliza pusta.
— Niech brat Shatterhand zmierzy gębokość od wewnątrz i od zewnątrz — rzekł Winnetou.
Nie ulegało wątpliwości że kufer ma podwójne dno. Po żmudnych poszukiwaniach stwierdziliśmy, że ma głęboką wkładkę; odnalazłszy ją, wysypaliśmy z tajemnego ukrycia szereg wytrychów, świdrów, pilników i innych narzędzi. Wszystko zrobiono w ten sposób, by zajmowało jak najmniej miejsca. Koniec jednego, niezwykle wąskiego dłóta, podobnego

226