Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeżeli policja nie wyjaśni sprawy, nie odsłonimy tajemnicy, Pojąć nic mogę, jak się to stało!
— Ani ja również — potwierdził Watter. — Nie rozumiem zupełnie, jak się to stać mogło, ale wiem doskonale, kto jest tym łotrem, który zrobił ze mnie żebraka; właściwie nie zrobił, a chciał zrobić, gdyż jest tutaj między nami, i mam nadzieję, że uda się zmusić go do wskazania miejsca, w którem ukrył moje nuggety. Zostaję tutaj i nie puszczę go, dopóki nie nadejdzie policja.
Obrzucając mnie jadowitem, pełnem nienawiści spojrzeniem, usiadł między mną a drzwiami. I teraz nie odezwałem się słowem; natomiast gospodarz rzekł doń:
— Mówiłem już w waszym pokoju, że jesteście na zupełnie fałszywej drodze. Złodzieja należy szukać poza obrębem mego hotelu.
Pshaw! Już ja to wiem lepiej!
— Nie odważyłby się kręcić wśród nas.
— Oh, bywają zuchwalcy, którzy poto tylko pozostają na miejscu zbrodni, by odwrócić podejrzenie i upozorować swą niewinność. Znam te kawały; jestem przeciż stary, doświadczony westman, którego nie tak łatwo wyprowadzić w pole.
Opór ten oburzył kelnera, który mnie bardzo polubił: rzekł więc ostrym tonem:
— Nie popełniajcie jeszcze większej nieostrożności, niż wczoraj! Dzisiejsza historja gotowa się skończyć czemś więcej, niż wyskoczeniem przez okno.
— Nie interesują mnie zdania żółtodziobków. Proszę zachować rady przy sobie, w przeciwnym razie może mi się nasunąć podejrzenie, że włamanie nie odbyło się bez wiedzy i pomocy pana kelnera.
Gospodarz zerwał się i, drżąc z oburzenia, zawołał:
— Człowieku, nie bądź bezwstydny! Ze względu na waszą osobę, jak również ze względu na dobrą opinję mego ho-

205