Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dlaczegóż zależy panu specjalnie na tym panu? — zapytał gospodarz ze zdumieniem.
— Podejrzewam, że on to uczynił, zwierzyłem mu się bowiem z całej historii. Była to niesłychana lekkomyślność, za którą ciężko odpokutuję.
Uwzględniając niesłychane podniecenie Wattera, przyjąłem to obwinienie z wielkim spokojem. Gospodarz wezwał Wattera, by go zaprowadzić do pokoju, w którym popełniono kradzież. Przy drzwiach Watter odwrócił się i krzyknął do kelnera:
— Mr. Rost, proszę pilnować dobrze tego gagatka! Niech go pan nie wypuszcza z pokoju.
Młody Stiller zdumiony był moją obojętnością. Gospodyni i kelner zaczęli mnie prosić, bym nie przywiązywał wagi do słów, wypowiedzianych przez Wattera w podnieceniu i wzburzeniu. Starali się wytłumaczyć, że wściekłość jego na mnie wzmaga się jeszcze na wspomnienie wczorajszej bolesnej nauczki.
— Czy gospodarz nie wie, że pan nie nazywa się Mayer, i że jesteś Old Shatterhandem? — zapytał szeptem Stiller.
— Nie ma o tem pojęcia — odpowiedziałem.
— Powiedziałbym mu to na pańskiem miejscu!
— Dlaczego?
— Reagowałby zupełnie inaczej na rzucone w pańską stronę podejrzenie.
— Ach, ci ludzie wiedzą dobrze, że nie jstem złodziejem; a jeżeli ktoś inny zechce dać wiarę podejrzeniu, zdradzę swe incognito, lecz w każdym razie jedynie w ostateczności.
— Imię Old Shatterhand jest znane i szanowane; będzie niezaprzeczonym dowodem pańskiej uczciwości.
Tymczasem gospodarz powrócił w towarzystwie Wattera. Wysławszy chłopca po policję, oświadczył:

204