Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie zdążyłem dokończyć tej myśli, gdy do pokoju wpadł jak bomba sam Watter; był trupio blady, drżał na całem ciele. Podbiegłszy do gospodarza, zawołał:
— Okradziono mnie, okradziono w haniebny sposób! Włamano się do mego pokoju, zrabowano mi wszystkie nuggety i cały złoty piasek. Gwałtu, rety! Poślijcie po policję!
Słowa Wattera wywarły ogromne wrażenie. Każdy gospodarz dba o dobrą opinię dla swego domu i gotów ponieść niejedną ofiarę, by opinji tej na szwank nie narazić.
Właściciel hotelu wiedział, że złoto Wattera waży pół centnara; zdawał więc sobie sprawę, że jest to kradzież na wielką skalę, której się nie ukryje. Wezwał Wattera, by się uspokoił, i w kilku słowach opowiedział mu przebieg wypadku. Starając się panować nad sobą, Watter opowiedział, co następuje:
— Jak wiadomo, postanowiłem opuścić wasz hotel z pewnej, znanej wam przyczyny. Udałem się więc do swego pokoju, by spakować kufry. Skrzynia ze złotem stoi w szafie; nie można jej stamtąd wyciągnąć, gdyż przymocowałem ją ośmioma śrubami do dna szafy. Śruby przechodzą przez dno skrzyni i dno szafy; chcąc je rozkręcić, trzeba wyjąć ze skrzyni wszystkie nuggety. Jest to bardzo kłopotliwe i zabiera tak wiele czasu, że żaden włamywacz nie podjąłby tej pracy. A jednak pieniądze ulotniły się jak kamfora! I szafa i skrzynia były, oczywiście, zamknięte; w dzień noszę obydwa klucze w kieszeni, na noc zaś chowam pod poduszkę. Gdym przed chwilą otworzył szafę, chciałem skrzynię odśrubować, stwierdziłem, że jest pusta. Niechże więc pan pośle natychmiast po konstabla i szeryfa. Niech pan nikogo nie wypuszcza z hotelu; specjalnie chodzi mi o tego gościa, który nosi nazwisko Mayer.
Pod wpływem tych słów wszyscy zaczęli mi się bacznie przyglądać.

203