Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

telu żałuję niewymownie, że coś podobnego zajść mogło; ale nie pozwolę, by ktokolwiek śmiał obrażać mnie lub moich ludzi. Na podejrzenia, rzucane pod adresem gości, nie mogę, niestety, reagować bezpośrednio, i im samym muszę pozostawić obronę; mam jednak nadzieję, że Mayer, o którego niewinności jestem przekonany, nie będzie dłużej znosił w milczeniu waszych oskarżeń.
Zjawił się szeryf w towarzystwie konstabla. Konstabl zatrzymał się przy drzwiach, szeryf zaś zapytał, gdzie jest okradziony mr. Watter. Watter zerwał się. Powtórzył szeryfowi historję, opowiedzianą niedawno gospodarzowi, oświadczając. że ma co do mnie uzasadnione podejrzenia. Urzędnik zapytał:
— Czy opowiadał pan poza tem komukolwiek, gdzie leżą nuggety?
— Nikomu.
— Ostaje pan przy swojem podejrzeniu?
— Tak. Ten cudzoziemiec był wczoraj na tyle nieostrożny, że siedząc obok mnie, rzucił kilka słów na temat kradzieży.
— Ach! To ciekawe!
Zmarszczył czoło, spojrzał na mnie wyzywająco i obraźliwie i, podszedłszy do mnie, zapytał:
— Pan jest Europejczykiem?
— Tak. A pan Jankesem?
— Człowieku, moja to rzecz pytać, nie wasza!
— Któż zabroni mi pytać, kim i czem jest ten, który ze mną rozmawia?
— Ja. Mam wrażenie, że...
Zaczął kiwać głową i oglądać mnie ze wszystkich stron.
— Powiadacie, ma „mam wrażenie?“ To ja mam wrażenie, albo raczej nie mam pewności, kim i czem jesteście.

206