Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tam do licha, to ci dopiero interes! W rezultacie będziemy mieli te nuggety, które posiadamy teraz, złoto z holu i siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów. Jeżeli to się nam uda, będziemy mogli spokojnie pójść na emeryturę.
— Nie widzę powodu, dla którego interes nie miałby się udać.
— No, powody zjawiają się często zupełnie niespodzianie. I najszczęśliwszym ludziom może się noga powinąć. Historia z Welleyem mogła się łatwo źle skończyć. Był znacznie mądrzejszy od tego gaduły Wattera, który wprost do rak wpycha człowiekowi nuggety. Dobrześmy zrobili, żeśmy wtedy pozwolili odjechać. Z największym trudem przyniósł ciężkie złoto, które my z całym spokojem zabierzemy.
— Zrobi z pewnością wielkie oczy?
— Przyjrzę im się dokładnie.
— Bądź ostrożny.
— Dobrze, dobrze! Przecież wiem, jak dalece...
Muzyka zaczęła grać, zagłuszając rozmowę. Ładna historja! Nie znałem, oczywiście, wszystkich szczegółów, ale z tego co słyszałem i czego się mogłem domyślić, wynikało wyraźnie, że jeden z tych łotrów wmówił w jakiegoś człowieka, który ma bratanka, pochodzącego z Europy, że jest właścicielem jakiegoś finding-holu z nuggetami, który chce sprzedać. Stryj dał się złapać i obiecał zapłacić siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów, jeżeli hole okaże się tak złotodajny, jak do zapewniono. Dotąd wszystko było jasne; ale skąd te łotry mają nuggety? Czy zabrali je Wolleyowi? Kim jest ten stryj i bratanek? Gdzie mieszkają? O jakim banku była mowa? Stryj i bratanek są podobno dobrymi pływakami. Ci dwaj mają ich zaprowadzić do finding-holu, wrzekomo poto, by, go mogli obejrzeć i by ewentualnie kupili złoto oraz wypłacili umówioną kwotę. Oczywiście, to pułapka. Złoczyńcy planowali odebranie przekazu, który mieli zamiar wymienić potem na go-

180