Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tówkę; obydwóch zaś oszukanych chciano prócz tego zmusić do wyciągania nuggetów z finding-holu.
Nie każdy wie, jaka to praca! Wyobraźmy sobie, że otwór taki mieści się w łożysku potoku górskiego, wypływającego z lodowców. Woda, przepływająca nad nim, wypełnia go całkowicie, a odłamki i ziarna złota dostają się na dno. By je wyciągnąć, trzeba się rozebrać do naga i stać po pas w lodowatej wodzie. Trwa to zwykle tak długo, dopóki na dnie nic już nie pozostaje; odpowiednio do ilości złota może taka robota trwać nawet miesiące. Ponieważ jednorazowe zanurzenie się w lodowatej wodzie wywołać może śmiertelne przeziębienie, śmiało można twierdzić, że opróżnienie otworu sprowadzić musi śmierć. Do takiej straszliwej roboty mają ci dwaj ludzie zmusić stryja i bratanka. Sam pomysł, nawet nie zrealizowany, był dowodem szatańskiego łajdactwa i braku wszelkich uczuć u tych, w czyich głowach powstał. Postanowiłem święcie sparaliżować te zbrodnicze zamiary. W tej chwili nie mogłem, oczywiście, nic zrobić. O zawiadomieniu władz nie mogło być mowy — nie miałem przecież żadnych dowodów. Wierzyłem, że w toku rozmowy dowiem się jeszcze wielu szczegółów, które pozwolą mi snuć dalsze przypuszczenia. Z wielkiem napięciem i niecierpliwością czekałem więc, aż muzyka grać przestanie w nadziei, że podczas pauzy znów usłyszę coś ciekawego.
Nareszcie skoczne dźwięki umilkły. Przysunąłem się jak najbliżej szafy; byłem pewien, że szafa jest pusta, inaczej bowiem wiszące w niej ubrania zagłuszałyby głosy, i nawet mój doskonały słuch nie byłby w stanie rozróżnić poszczególnych słów.
Nadsłuchuję — nie słychać ani słowa. Długą chwilę czekam napróżno. Muzyka znowu grać zaczyna; za drzwiami cisza, milczenie. Trudno przypuścić, by obydwaj mówili tak

181