Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O nie! Gdyby talk było, narysowałby stos skór tuż na galopującym jeźdźcem. Mówi również tylko o pani mężu, nie wspomina zaś wcale o jego białych towarzyszach. Przecież mr. Stiller nie wyruszył sam?
— Zabrał sześciu ludzi.
— Widzi pani! Są również jeńcami Kikatsów, a nawet bardzo możliwe, że zginęli na palu męczeńską śmiercią.
— Czyż nie jest możliwe, że wcale nie zostali wzięci do niewoli?
— Owszem, możliwość taka istnieje, ale to mało prawdopodobne. Przypuszczam, że byli wraz z mężem pani u Pełzających Indjan.
— Jestem tego pewna.
— Gdyby mąż pani wpadł bez nich w ręce Kikatsów, towarzysze dowiedzieliby się o tem bezwątpienia i zawiadomiliby panią oraz firmę w St. Louis. A zresztą, gdyby ci ludzie byli wolni, przesyłki z futrami byłyby już dawno na miejscu.
— Argumentuje pan przekonywująco, mr. Mayer!
— Prawda? A dalej: Pięć wężów, wśród nich mr. Stiller, miało zamordować sześć gawronów. Mąż pani był przyjacielem Indjan, a ponadto względy handlowe wstrzymałyby go z pewnością od popełnienia podobnego czynu. Sprawa nie jest tak prosta, jak ją w swym liście przedstawia Jakonpi-Topa. Trzeba być ostrożnym i działać powoli. Dlaczego Indianie rozprawili się tak szybko z czterema Szoszonami, a białemu darowali życie? Skoro Jakonpi-Topa schwytał pani męża wraz z sześcioma towarzyszami, i skóro mówi w liście o nieokreślonym bliżej białym człowieku, gotów jeszcze wydać za te 365 karabinów jednego z pośród białych jeńców i zatrzymać pani męża oraz pozostałych pięciu białych, choćby poto, by stawiać nowe żądania. Jak pani widzi, rzecz nie kończy się na odcyfrowaniu listu; trzeba się nad nim również zastanowić. Ci

166