Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Chcąc, by brzegi były jak najcieńsze, by możliwie łatwo można je było zlepić tak, aby niedoświadczone oko nie zorientowało się, że skóra składa się z dwóch oddzielnych kawałków, nadcięto brzegi bardzo ostrym nożem.
— Ale w takim razie chyba we środku wyczuwałoby się, że skóra jest podwójna.
— Jest przecież mocno sklejona.
— Nie sądzi pan, że przy rozdzieraniu skóry list może ulec zniszczeniu?
— Nie. Nie mam zamiaru rozdzierać skóry; rozmiękczymy ją tylko.
— Wtedy i właściwy list rozmięknie.
— Nie, gdyż z pewnością nie został napisany farbą wodną. Proszę, niech pani każe podać nóż i miskę wody!
Gdy przyniesiono jedno i drugie, rozciąłem rogi skóry i włożyłem do miski z wodą. Następnie rozpaliliśmy nieco żelazną płytę kuchenną, aby móc na niej wysuszyć ewentualny list.
Nie trzeba podkreślać, że matka i syn byli niezwykle podnieceni. Nie chciało im się wierzyć, by literat wiedział więcej od wszystkich westmanów, do których się zwracali, ale nie mogli się też oprzeć mojej pewności siebie. Niepokoiło ich tylko przypuszczenie, iż Indjanin był względem nich wrogo usposobiony, i że należy spodziewać się złych nowin.
Po upływie pół godziny wyjąłem skórę z wody. Składała się z dwóch części, podobnych do dwóch arkuszy papieru. Mimo, iż skóra była mokra, zorientowałem się natychmiast, która część jest listem, która zaś kopertą. Rozprostowałem list nad ciepłą płytą pismem do góry, starając się, by farba nie rozpłynęła się pod wpływem temperatury. Po chwila położyłem wysuszony list na stole.

159