Strona:Karol May - Sapho & Carpio (Boże Narodzenie).djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Yes!
— Welley ma ich znacznie więcej. Czy pan ma pojęcie, skąd wcięliśmy tę masę złotego pyłku i ziaren?
No!
— A jest pan ciekaw?
Yes!
— Dobrze, powiem więc!
Wpakował nuggety do kieszeni i ciągnął dalej:
— Wie pan chyba, co należy rozumieć przez słowo bonanza, placer, lub finding-hole. Jeżeli pan nie wie, to panu powiem: otóż bonanza jest miejsce, w którem woda zmyła z kamieni potężny zrąb złota; miejsca takie są niesłychanie rzadkie; złoża złota ważą po kilka centnarów. Placerem zaś nazywamy miejsce, w którem znaleziono złoto w jakiejkolwiek postaci. Finding-hole podobny jest do placeru. Woda porywa złoto z gór poszczególne odłamki z różną szybkością, zależną od ich ciężaru, i oszlifowuje złoto, jak kamienie. Gdy na dnie rzeki znajdzie się głębszy otwór, szpara w kamieniach lub w jakiemkolwiek wrębieniu, lżejsze odłamki woda porywa dalej, cięższe zaś kawały złota wpadają w te wgłębienia i wypełniają je stopniowo. Taki otwór, wypełniony po brzegi złotem, zwie się finding-hole. Dopóki wgłębienie znajduje się pod wodą, natrafia się na nie tylko dzięki przypadkowi. Ale zdarza się czasami, że rzeka zmienia nagle łożysko i bieg, i wtedy stare łożysko wysycha i złoto staje się widoczne. Po pewnym czasie pokrywa się warstwą kurzu i listowia. Finding-hole znika z oczu ludzkich, lecz dobry poszukiwacz złota ma bystre spojrzenie i potrafi oznaczyć miejsce, w którem leży złoto. Zrozumiał mnie pan?
Yes.
— Znowu tylko „yes“! Powiadam panu, mr. Mayer, że niedaleko zajedziesz w życiu, jeżeli się nie nauczysz szerzej otwierać gęby. Człowiek, który nie umie obracać gębą, jak

138